•  "Zawsze dla kogoś, nigdy dla siebie"

                    Marcin Stępień był człowiek, którego życie nazwać należy symbolem losów kockich ostatniego stulecia.
                  Gdy 11 listopada 1993 r. przeżywaliśmy uroczystość nadania Jego imienia Liceum Ogólnokształcącemu w Kocku, na sali widniały słowa "Miarą wielkości jest bezinteresowne poświęcenie". Sens tych słów dostrzec można we wszystkim, co przeżywał i czynił, zawsze dla kogoś, nigdy dla siebie, Marcin Stępień.
               Pochodził z ziemi nabrzmiałej tradycjami narodowymi - Kielecczyzny. Urodził się 29 X 1885 r. w Michałowie koło Opatowa w rodzinie drobnoszlacheckiej. Naukę pobierał zrazu pod czułym okiem matki Zofii z Lachowiczów w szkole powszechnej w rodzinnym mieście, później tj. w latach 1897 - 1905 w gimnazjum kieleckim, znanym z osobistych wspomnień i literackich opisów Stefana Zeromskiego. Należał do uczniów butnych, zarażonych ideami niepodległościowymi. Jeszcze jako uczeń wstąpił do piłsudczykowskiej PPS, biorąc udział w konspiracyjnych nocnych zbiórkach, przy rozstawionych czujkach, kolportując antyrosyjskie ulotki i prasę, kompromitując gorliwych miejscowych rusyfikatorów. Kilku jego organizacyjnych kolegów uczestniczyło w udanym zamachu na rusyfikatora - naczelnika ówczesnej Dyrekcji Oświatowej w Kielcach jesienią 1905 r. Po ukończeniu gimnazjum odbył rok służby w 14 pułku dragonów w Kielcach jako podchorąży. Kariera wojskowa, mimo pewnych predyspozycji psychicznych i znakomitych warunków fizycznych nie pociągała Go.
               Zgłosiwszy się w poszukiwaniu pracy w sierpniu 1907 r. w Dyrekcji Naukowej i Towarzystwie Szkół Elementarnych w Siedlcach, został zatrudniony od 1 października tego roku jako nauczyciel Szkoły Elementarnej w Białobrzegach, a od grudnia 1913 r. w Kocku i związał się z naszym miastem na całe życie. W latach 1907 -1908, gdy istniał jeszcze zakaz oficjalnego uczenia po polsku, On lekcje historii i geografii prowadził potajemnie w języku narodowym. Jako młody nauczyciel szybko zdobył sympatię i szacunek uczniów i ich rodziców. Pomagał, radził, prenumerował i propagował tygodnik ludowy "Zaranie". Jednocześnie dokształcał się. W maju 1914 r. ukończył jako eksternista Instytut Nauczycielski w Wilnie. Zafascynowany swym powołaniem, jak zapisał Jan St. Majewski "miał zamiar jeszcze w dobie ucisku moskiewskiego założyć w Kocku średnią szkołę polską ogólnokształcącą, lecz realizacji tej myśli przeszkodziła wojna, a następnie rzecz ta stała się nieaktualną."
              1 sierpnia 1914 r. w wyniku powszechnej mobilizacji plutonowy podchorąąży Marcin Stępień został powołany do armii rosyjskiej. Służył w 52 batalionie 39 pułku dragonów 2 armii jako dowódca oddziału transportu - od wiosny 1915 r. w stopniu porucznika. Jak oświadczyli niegdyś Andrzej Mitura i Antoni Kryska z Górki, dragoni służący pod Jego komendą, w czasie działań wojennych Pan Stępień odznaczał się szczególną wytrzymałością i odwagą, cały czas na froncie, niejednokrotnie pod ogniem, transportując drzewo na okopy, prowiant, leki, amunicję, np. pod Łagiewnikami, Poddębicami, Głuskiem, Wilgą (przełom 1914 -1915 r.). Po wielu latach powiedział, że tamta szaleńcza wojna nauczyła Go m.in. jednego - rozwagi w kwestiach polityki i ideologii. W sierpniu 1916 r. nieopodal Baranowicz Jego batalion uczestniczył w krwawym odbijaniu straconego sztandaru pułkowego. Sztandar został odzyskany, ale z kilkuset żołnierzy i oficerów uczestniczących w tej wyprawie, powróciło kilkudziesięciu (wśród nich porucznik Stępień). W niespełna rok później, gdy pułk został zrewolucjonizowany, ten sztandar porwano, podeptano i spalono. Jakże przekorna i nieludzka potrafi być historia. Porucznik Marcin Stępień zakończył udział w wojnie 5 marca 1918 r. pod Mołodecznem - gdy nie chciał dobrowolnie oddać Niemcom koni wojskowych przechowywanych dla wojska polskiego, został wzięty do niewoli i wysłany do oflagu w Lichtenhorst koło Hanoweru.
                   25 grudnia 1918 r. wyjechał schorowany do rodzinnego Opatowa, by już 18 lutego 1919 r. powrócić na stałe do naszego miasta jako nauczyciel, a wkrótce kierownik Szkoły Powszechnej w Kocku. Z ogromną pasją wypełniał swoje obowiązki organizacyjne, dydaktyczne i wychowawcze, mimo bardzo trudnej w początkach niepodległo­ści, sytuacji w oświacie. Dopiero w 1920 r. rozpoczęła zajęcia pełna 7-klasowa szkoła powszechna, a ok. 50% dzieci nie spełniało obowiązku szkolnego.
                Pan Stępień był jednym z inicjatorów powołania w 1927 r. Komitetu Honorowego i Obywatelskiego Budowy Szkoły Zawodowej i Powszechnej im. płk Berka Joselewicza pod patronatem samego Marszałka Józefa Piłsudskiego. Słano apele do społeczeństwa, szukano wsparcia, przygotowano atrakcyjne wydawnictwo pt. "Berek Joselewicz", którego rozprowadzenie miało przynieść fundusze na budowę. Ambitne prace M. Stępnia i jego współpracowników zostały przerwane przez tragiczne pożary miasta (w 1927 r., 1930 r., 1932 r.). W latach 1936 - 1939 zdołano jednak szkołę wybudować.
                  Jako nauczyciel i kierownik (od 1932 r. Publicznej Szkoły Powszechnej nr 2 w Kocku) Pan Stępień był niezwykle szanowanym, wręcz kochanym przez uczniów, rodziców i nauczycieli za skromność, takt, wzorową obowiązkowość i bezinteresow­ność. Chociaż nie wymagał dla siebie specjalnych honorów, jego imieniny były zawsze świętem szkoły. Wśród różnych przedwojennych pamiątek znajduje się ozdobny list z życzeniami od harcerzy: "Drogi Panie Kierowniku - Ukochany Nasz Ojcze! Jeżeli gdzie, to w sercach nas, Twoich harcerzy odbił się dzień Twoich imienin, by je uczynić czułymi na wszystko, co szlachetne, co piękne i wzniosłe, co dobre. Z gorącymi Życzeniami harcerki i harcerze. Kock 11 XI 1925 r."
                   W czerwcu 1938 r. uroczyście obchodzono 30-lecie pracy dydaktycznej Pana Stępnia. Zachowało się kilka listów gratulacyjnych i telegramów datowanych 19 VI 1938 r. Oto treść jednego z nich: "Zacny Jubilacie. Składamy wyrazy podziękowań za twą niezmordowaną pracę wychowawczą i społeczną wraz z życzeniami, abyś długie jeszcze lata spędził w zdrowiu, pomyślności dla dobra szkolnictwa, miasta i Rzeczy­pospolitej - Związek Rzemieślników Chrześcijan." Wybitny Jego wychowanek, profesor filozofii Uniwersytetu Warszawskiego Piotr Gruba (tragicznie zmarły tuż przed wojną) napisał wtedy z Warszawy: "Zasyłam Wyrazy Hołdu, Wdzięczności i Życzeń przygotowania wielu następnych pokoleń do samodzielnego lotu zdobywania tajemnic wiedzy, prawdy i życia."
                 Takie słowa nie mogą dziwić. Marcin Stępień był wysokiego formatu społecznikiem, na skalę dziś zupełnie nie spotykaną i to nie tylko dla miasta, ale całego regionu. Inicjował szereg szlachetnych przedsięwzięć służących ludziom. Patronował pracy Ogniska Związku Nauczycielstwa Polskiego (od 25 lutego 1919 r.) jako prezes i kierownik konferencji rejonowych. Ognisko ZNP Kock - Białobrzegi rozpoczęło nawet redagowanie swego pisma (w 1927 r.), co było wtedy faktem wyjątkowym na Lubelszczyźnie. Pan Stępień jako aktywny członek Ligi Morskiej i Kolonialnej (w latach 1934 - 1939) współorganizował okazałe manifestacje patriotyczne. Pomagał niezamożnym rodzinom, pracując w Miejskim Komitecie Niesienia Pomocy Bezrobotnym. Uczestniczył też w pracach koła PCK oraz Komitetu Pomocy Dzieciom i Młodzieży Polskiej w Niemczech. Jego doświadczenia wojskowe procentowały zwłaszcza w kierowaniu całokształtem działalności Ochotniczej Straży Pożarnej, której przewodził, początkowo jako komendant, a od 1922 r. jako prezes zarządu 55 lat!. Czynił to znakomicie, dbając o dyscyplinę, dobre wyszkolenie, kulturalną rozrywkę i patriotyczne postawy trzech pokoleń strażaków. Należy dodać, że przez cały okres okupacji, jak niegdyś w czasie zaborów, w swoim prywatnym, skromnym mieszkaniu prowadził z uczniami klas IV - VII tajne nauczanie historii i geografii, zgodnie z programem Tajnej Organizacji Nauczycielskiej.
                 W 1948 r. Pan Marcin Stępień z grupą oddanych przyjaciół, m.in. Józefem Polewskim, inspektorem szkolnym Stefanem Smolarzem, ks. proboszczem Władysławem Pogonowskim i drem Leonem Szerardem szczęśliwie doprowadził do powołania wymarzonej, jakże potrzebnej środowisku, szkoły średniej. Pan Dyrektor Stępień stworzył i rozwinął jej podstawowe kierunki, kształcąc młodzież, przekazując kunszt nauczycielom i kolejnym dyrektorom, zawsze energiczny i optymistyczny. Ceniono to powszechnie, mimo nieco staroświeckich metod wychowania, jakie zapewne sam wyniósł z XIX - wiecznego kieleckiego gimnazjum. "Uczyłem twego dziadka i bardzo był szanowanym człowiekiem, twój ojciec nieraz ode mnie dostał i też na ludzi wyszedł, a ty co, myślisz, że możesz nie uważać na lekcji?" Tak mawiał czasem Pan Stępień i sędziwi dziś Jego uczniowie z sentymentem to przypominają.
                   Wśród różnych tradycyjnych cech cenił lojalność wobec przełożonych, ale nade wszystko był sobą. Gdy przed drugimi egzaminami maturalnymi, bodajże w styczniu 1953 r. odwiedzili naszą szkołę dwaj "urzędnicy" z Lublina, by skontrolować stopień religijności uczniów i nauczycieli, wyprosił ich ze swego gabinetu. Zrezygnował na własną prośbę w pół roku później z kierowania szkołą, ale nie zmienił swych poglądów, a władze traktowały Go z respektem i koniecznym szacunkiem.
                   Marcin Stępień był odznaczony: Złotym Krzyżem Zasługi w 1956 r., Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski w 1961 r., najwyższymi odznaczeniami pożarniczymi, tj. Złotym Medalem Zasługi Ochotniczej Straży Pożarnej w 1963 r. i Złotym Znakiem Związku Ochotniczej Straży Pożarnej w 1970 r.
                    Odszedł na emeryturę w czerwcu 1971 r. po przepracowaniu w Kocku 64 lat. Nieco wcześniej w 1970 r. z okazji Jego 85 urodzin ukazał się w Kurierze Lubelskim chwalebny artykuł "Całe miasto uczniów".
                    Setki Jego uczniów, z różnych pokoleń, pożegnały Go 27 lutego 1974 r.
                Pan Marcin Stępień był nie tylko wytrawnym matematykiem, wzorowym organizatorem szkolnictwa i wychowawcą - był nade wszystko człowiekiem prawomyślnym, odważnym, mądrym, o wielkiej kulturze.


          Tekst: Maciej Jesionowski